Kilka gram złota na palcu | Несколько грамм золота на пальце

Posted on

 

Русская версия ниже (если читаете через телефон или ноутбук, то сбоку) 🙂

Przygotowując się do ślubu, jak większość panien młodych wstąpiłam do wielu grup zrzeszających nas na Facebooku. Byłam raczej cichym obserwatorem aniżeli aktywnym uczestnikiem i tak jedna rzecz szczególnie rzuciła mi się w oczy, a mianowicie narzekania, lamenty i groźby karalne wysyłane w kierunku tzw. „galeriowych jubilerów”. Nie wiem, dlaczego ludzie dalej wierzą w magię galerii i przede wszystkim nazwy, jednak zazwyczaj kończy się to kiepsko – uwierzcie ciężko się patrzy na najbliższą przyjaciółkę reklamującą pierścionek zaręczynowy po raz trzeci ze względu na wpadające z niego diamenty. Jak możecie się już domyślać, dziś będzie o tych najczęściej najdroższych elementach naszej kolekcji biżuterii.

Poznaliśmy się z Nikolayem w styczniu 2018 roku i z początku, mimo, że stawał na głowie, moje nastawienie było co najmniej ambiwalentne. Patrzyłam na jego starania i zaangażowanie jak byk na małą pyrkę, raczej ze zdziwieniem, niż z wzajemnością. Cóż.. Taka prawda. 30 marca, w Wielki Piątek, mieląc pasztet w kuchni mojej Mamy nagle rozpłakałam się i stwierdziłam, że chyba go kocham. Nikolay powiedział to jednak pierwszy po 6 dniach.

Stało się, choć nikt tego nie przypuszczał i nie minęły kolejne 3 miesiące, a mi w głowie zaczął kiełkować pomysł, żeby wyjść za tego rudego Rosjanina. Najpierw przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu pierścionków zaręczynowych, potem odwiedziłam wszystkich możliwych jubilerów w Bydgoskich galeriach i stało się to moją obsesją. Jedyne co miałam w głowie, to to, że pewnego dnia mężczyzna mojego życia padnie na kolana z okropnie brzydkim pierścionkiem. Nie podobało mi się absolutnie nic. W końcu zupełnie przez przypadek, spacerując z moją Mamą po Błoniu – dzielnicy, którą pamiętam jedynie z dzieciństwa wstąpiłyśmy do osiedlowego jubilera. Nie oczekiwałyśmy naprawdę niczego, niesamowicie zmęczone tymi całymi poszukiwaniami, o których Nikolay nie miał pojęcia. Czekało mnie jednak miłe zaskoczenie, które przerodziło się w najlepszą współpracę jaką mogliśmy sobie wyobrazić. Tego dnia poznałam Pana Sebastiana.

Pomyślicie „hej, ok dziewczyna szuka pierścionka, a chłopak jest jeszcze daleko w lesie”. Muszę przyznać, że moje poszukiwania nieco wyprzedziły pierwsze pytanie o ślub, jednak ono padło już w sierpniu. W owym czasie Nikolay chodził na treningi na siłownie na świeżym powietrzu na Wyżynach, a ja czasami go odbierałam. I tak pewnego ciepłego wieczoru, zmierzając do auta, spocony, zmęczony Nikolay odziany w swój najlepszy wyjściowy dres zaproponował mi małżeństwo. Osoby, które nas znają i te, które czytały poprzednie wpisy wiedzą, że oficjalne zaręczyny odbyły się 2 miesiące później, więc, co można wywnioskować, tego sierpniowego wieczora – nie zgodziłam się. Jednak wiedziałam, że jest duża szansa, że Nikolay doda dwa do dwóch i domyśli się, że poza zmianą scenerii i ubioru do zaręczyn jego marudna dziewczyna potrzebuje pierścionka.

I tak lęki wróciły. Szczególnie, że wiedziałam już, że jedyną dobrą opcją jest zaprojektowanie pierścionka samemu. I tak przez miesiąc bujałam się wokół tematu, a Nikolay raz po raz, to przy obiedzie to na spacerze pytał czy ja w końcu zostanę jego żoną. We wrześniu miałam już upatrzony wzór i wymarzony kamień do swojego wymarzonego pierścionka. I pewnego dnia zebrałam się w sobie i nieśmiało zapytałam, czy Nikolayowi odpowiadało by to byśmy zaprojektowali go razem. A on oczywiście z ulgą zgodził się i tak rozpoczęła się magiczna przygoda z wybieraniem ostatecznego wzoru, który ostatecznie i tak zmienił się ostatniego dnia. W tym wszystkim był przy nas Pan Sebastian – wspaniały człowiek, który z zaciekawieniem obserwował i był gotowy spełnić wszystkie nasze zachcianki. Projekt powstawał w bólach, ale w końcu mój pierścionek zaręczynowy powstał ze zlepków zdjęć, rysunków i marzeń. Jednym z nich był nietuzinkowy kamień centralny, a mianowicie przepiękny zmieniający kolor w zależności od światła ( czasem przejrzyście biały, niekiedy jasno różowy) morganit. On – wyczekany, a pochodzący z Tajlandii kupiony został na targach w Afryce. Wyczekany, ponieważ mimo szczerych chęci nie udało się go ściągnąć do Polski przed ostatecznymi, planowanymi zaręczynami.

One po około 25 próbach odbyły się z Murzasichle. W romantycznym pokoju z widokiem na panoramę Tatr. Były to moje urodziny dostałam więc prezent – zamówione perfumy i nieoczekiwany wisiorek kupiony za moimi plecami w Katowicach oraz urocze skarpetki. To ostatnie już decydujące pytanie padło podczas niecodziennej sytuacji. Nikolay od rana chodził jak struty. Zbierał się i zbierał. Obserwowanie tego było całkiem zabawne. W pewnym momencie bardzo zestresowany zamknął się w łazience i nie wychodził przez dłuższą chwilę. Pamiętam jak dziś – stałam pomiędzy łóżkiem a balkonem kiedy to z radia poleciał Bon Jovi – It’s my life. Na początku tej piosenki znaczyła ona dla mnie tyle co milion innych piosenek. Jednak kiedy po drugiej zwrotce przy refrenie Nikolay wybiegł w dzikim pędzie z łazienki słowa „now or never” nabrały nowego znaczenia. To właśnie kiedy one rozbrzmiewały Nikolay po raz pierwszy uklęknął na jedno kolano i po enty zadał pytanie „CZY TY W KOŃCU ZOSTANIESZ MOJĄ ŻONĄ?!”. Nie było już nic do dodania poza TAK! Choć z tego co pamiętam to bełkotałam coś zupełnie bez ładu i składu.

Najśmieszniejsze jest to, że tego dnia 16.10.2018 pierścionek był już gotowy i czekał w rękach Pana Sebastiana na nasz powrót z gór. Nie zdążyliśmy się rozpakować, tylko od razu udaliśmy się na Błonie, by w końcu zobaczyć efekt końcowy, który przeszedł wszelkie oczekiwania. Teoretycznie widzieliśmy sam kamień przed wykonaniem zlecenia i mieliśmy uzgodnione wszystkie kwestie, jednak zobaczenie na żywo tego cuda i możliwość włożenia go na palec były nie lada przeżyciem. Wychodząc poza słowami uznania i podziękowaniami ostatnim pytaniem było – kiedy musimy przyjść projektować obrączki. I tak zgodnie z zaleceniami wróciliśmy pod koniec stycznia – tuż po pierwszej rocznicy naszego pierwszego spotkania – z własnym, rodowym złotem i głową pełną pomysłów.

Ja oczywiście uprzednio odwiedziłam mnóstwo jubilerów, w celu zebrania inspiracji – i jak możecie się domyślać – nic mi się nie podobało. Przy pierścionku było nieco łatwiej – jak największy morganit, 8 brylantów, białe złoto, 4 podwójne łapki – wszystko to miało się podobać przede wszystkim mi. A tutaj, przy obrączkach był to projekt dla dwóch osób. Na szczęście dość szybko doszliśmy do konsensusu i tak powstał wyjątkowy projekt obrączek dwukolorowych, jednak nie takich samych. Bardzo spodobał nam się ten sam efekt, ale ja preferowałam złoto różowe, a Nikolay żółte. Znaleźliśmy rozwiązanie – 2/3 obrączki każdego z nas będzie w preferowanym kolorze, w piaskowanym macie, 1/3 zaś lśniąca w drugim kolorze. I z takim pomysłem, nabazgranym na kartce przyszliśmy do Pana Sebastiana, który wyczuł go w lot i ustalił szybko z nami resztę istotnych kwestii – szerokość, kształt, efekt soczewki wewnątrz obrączki oraz rzecz, za jaką ja jestem szczególnie wdzięczna, a mianowicie grawer. Moim marzeniem było to by imię mojego przyszłego męża wygrawerowane było w jego ojczystym alfabecie. Nie było to typowe zlecenie, więc wychodząc nie byliśmy pewni, czy to się w ogóle uda. Jednak i tutaj po raz kolejny Pan Sebastian stanął na głowie i zrobił to dla mnie. Tak więc ja noszę na swojej „Коля  21.06.2019”, a Nikolay „ASIA 21.06.2019”.

Odebraliśmy nasze obrączki 13 kwietnia i od tego czasu byliśmy nimi nieustannie zachwyceni. Przyznam się Wam, że często wieczorami lub po wstaniu zakładałam moją na palec i cieszyłam się jak małe dziecko. Pisząc ten wpis popatrzyłam na nią niezliczoną ilość razy. Jest przepiękna – subtelna, delikatna, nierzucająca się w oczy, a jednak tak elegancka i moja. Po prostu moja.

I tak wracając do postów panien młodych. Dziś będąc 3 miesiące po ślubie z uśmiechem patrzę na każdą minimalną ryskę na mojej obrączce i  z rozbawieniem na posty na grupach na Facebooku. Kochani! Każda rysa na tym kawałku złota na palcu to jakaś historia, jakiś moment, a przede wszystkim kolejny, wspaniały dzień spędzony w najcudowniejszym małżeństwie na świecie.

Jeżeli jednak, chcecie uniknąć reklamacji, problemów, wybranego złota w wewnętrznej stronie waszych pierścionków, przedziwnych uczuleń, gubienia kamieni i zastanawiania się czy ta rysa to miłe wspomnienie czy też błąd wykonania zapraszamy do osiedlowego jubilera – Pana Sebastiana – który spełni każde wasze życzenie z mistrzowską precyzją.

*jeżeli czytasz na telefonie – zdjęcia są „pod” wersją rosyjską 🙂 *

 

Готовясь к свадьбе, как большинство невест Ася вступила во многие группы в Фейсбуке. Она была в большей степени тихим читателем, чем активным пользователем. Но одна особенность сразу бросилась в глаза, а именно жалобы, сетования и даже угрозы в адрес так называемых «сетевых ювелиров». Мы так и не поняли, почему люди всё ещё верят в магию торговых центров, и важнее всего в магию бренда. К несчастью, обычно, всё кончается скверно. Поверьте, Асе очень тяжело наблюдать, как её лучшая  подруга в уже третий раз отдаёт в ремонт свое помолвочное кольцо из-за выпадающего бриллианта. Как Вы уже догадались сегодня мы поговорим о чаще всего самых дорогих вещах в коллекции бижутерии любой девушки.

Мы познакомились в январе 2018 года, я старался как мог, но Ася относилась ко всему происходящему как-то двойственно, в большей степени с удивлением, чем со взаимностью. Что же, так было… 30 марта в Страстную пятницу, помогая маме в приготовлению паштета, Ася вдруг расплакалась и сказала, что наверное она меня любит. Я же сказал об этом вслух первый 6 дней назад.

Случилось то, чего никто не ожидал и не предвидел. А через три месяца Ася уже начала обдумывать, как выйти замуж за этого рыжего русского. Сначала надо было прошерстить интернет, чтобы найти нужный дизайн кольца, после этого обойти всех возможных ювелиров в торговых центрах Быдгоща. Для Аси это стало наваждением, а наихудшим кошмаром, стало воображение, как мужчина её жизни стает на одно колено и держит в руках уродливый перстень. Такое не могло понравиться абсолютно никому. Наконец, после долгих поисков и, как водится, случайно, гуляя с мамой по району Блоние, Ася зашла к местному ювелиру. Наши поисковики перстней не ждали ничего и от этого ремесленника. Однако, жизнь может удивить. В этот день Ася познакомилась с паном Себастьяном и началась совместная работа над кольцом.

Вы можете подумать как так: девушка ищет кольцо, а парень ни о чем таком и не думает. Тут Асе деваться некуда и она действительно поторопила события, хотя я впервые задал вопрос о свадьбе уже в августе. В то время я ходил заниматься на турниках в районе Выжины, а Ася иногда забирала меня оттуда. И вот однажды тёплым вечером, идя к авто, я предложил Асе выйти за меня. Вид у меня был тот ещё – уставший и потный после тренировки, и вдобавок был одет в свой «лучший» спортивный костюм. Люди, читающие наш блог уже знают, что помолвка состоялась в октябре, отсюда вывод, что в августе меня ждал отказ. Ася надеялась, что я сложу два плюс два и не только изменю сценарий помолвки, но и догадаюсь, что нужно позаботиться о кольце для своей девушки.

К Асе вернулись старые страхи, ведь она уже знала, что наилучший вариант это создание перстня по своему дизайну. Вот так Ася и провела следующий месяц, обдумывая проект кольца, а я продолжал предлагать ей замужество, выбирая странные места, то на прогулке, то во время обеда. К сентябрю Асей и дизайн был придуман, и камень был выбран. Собрав все силы, Ася набралась смелости и попросила меня о том, чтобы сделать проект перстня вместе. Я с облегчением согласился и началось волшебное приключение с выбором финального вида кольца, который, конечно, изменялся до последнего момента. Во всём нам помогал Пан Себастьян – необыкновенный человек, с интересом наблюдавший за нами и всегда готовый воплотить в жизнь все наши «хотелки». Финальный дизайн рождался в муках и был собран из десятков фото, рисунков и фантазий. Главным героем перстня был необычный камень под названием морганит, который менял свой цвет от прозрачного до ясно-розового в зависимости от падающего света. Камень был долгожданный, добыт в Таиланде, куплен на аукционе в Африке. Долгожданный, потому что не удалось его достать перед запланированной  помолвкой.

Она прошла после 25 репетиций в Мурзасихле. В романтичном номере с видом на Татры. У Аси было день рождение, а в качестве подарка были духи и сюрприз – небольшое колье и носочки, которые я купил в Катовицах. Этот последний, решающий вопрос я задал в смешной обстановке . С утра уже был сам не свой , собирался с мыслями. Наблюдение за мной доставляло Асе удовольствие. В какой-то момент я закрылся в туалете (номер был однокомнатный, особе не уединишься), там всегда лучше думается. И вот, собравшись, решил что пора. Совершенно  случайно в этот момент в радио играл Bon Jovi – It’s my live. И для меня и для Аси эта песня мало что значила. Ну а тут, Бон Джови поёт «сейчас или никогда», а я падаю на колено и ндцатый раз спрашиваю: «Так станешь ты моей женой?» Асе ничего не оставалось как согласиться. Хотя сейчас Ася уже и не помнит, что конкретно говорила в тот момент.

Самое смешное, что в тот день 16.10.2018 колечко было уже готово и ждало нас в руках Пана Себастьяна. Вернувшись, мы даже не успели распаковаться, а уже были в мастерской, чтобы наконец-то увидеть конечный результат, который превзошёл все ожидания. Честно говоря, сам камень мы видели перед началом работ, когда все вопросы по проекту кольца были утрясены. Но вид этого законченного чуда в живую и возможность надеть его на палец были захватывающими. После всех благодарностей за проделанную работу, сразу же обсудили, когда начинаем проект обручальных колец. И согласно совету нашего ювелира мы вернулись в мастерскую под конец января. Вернулись не с пустыми руками, принесли наше фамильное золото, а также не забыли принести варианты дизайна.

Естественно Ася не теряла времени зря, а проводила его в проверках множества ювелирных салонов, где искала вдохновения. И как можете догадаться, ничего ей не понравилось. С помолвочным перстнем было проще – морганит, как самый большой камень, 8 бриллиантов, белое золото, 4 двойные лапки – и самое главное, кольцо должно было нравиться только Асе. А обручальные кольца это проект для двоих людей. К счастью, мы быстро пришли к согласию и придумали дизайн двуцветных колец, но неодинаковых. Асе больше нравится розовое золото, а мне классическое жёлтое. Решение было найдено: две третьих кольца было сделано в любимом цвете и  матовом золоте, а оставшаяся треть в цвете супруга и в глянце. Весь дизайн был нарисован на клочке бумаги, с которым мы и отправились к пану Себастьяну. Уже на месте обсудили необходимые параметры: размер, тип и форма. А также то, за что безмерно благодарны – гравировка. Асина мечта – надпись по-русски и кириллицей.  Достаточно редкое задание для гравера в Польше, поэтому мы не были уверены, чтовообще нам удастся. Однако нет ничего невозможного для такого ювелира, как Себастьян. Так у Аси появилась надпись «Коля 21.06.2019», а у меня «Asia 21.06.2019». Кольца были готовы 13 апреля и мы сразу в них влюбились. Ася часто вечерами надевала свое и радовалась как ребёнок. И понятно почему, колечко получилось деликатным, элегантным, хрупким и сделанным для неё. Таким каким должно быть. Для неё.

Сейчас по прошествии 3 месяцев после свадьбы Ася всё ещё читает посты невест на Фейсбуке. Больше всего её забавляют жалобы на царапины, которые появляются на обручальных кольцах. А ведь это не просто следы использования, а какая-то история, какой-то день, прожитый в самом лучшем супружестве в мире.

Если же хотите избежать проблем с ремонтом или браком при производстве Ваших колец, то рекомендуем обратиться к настоящему специалисту – пану Себастьяну, который исполнит любое Ваше ювелирное желание.

 

Lubisz to?